Survival w kuchni, czyli moje pierwsze gołąbki
Nie do końca wiem, skąd nagle pojawiła się wena twórcza. Po ostatnim niepowodzeniu w kuchni, spodziewałam się raczej rzucenia wszystkiego w kąt oraz odstawienia pasji gotowania na półeczkę z dołączoną karteczką „ to jednak nie dla mnie”. Okazało się jednak, że przelanie swojej frustracji, umówmy się, że na papier, zadziałało niczym balsam dla duszy… Tak więc - po oznajmieniu to całemu światu, jaką to beznadziejną kucharką jestem – wpadłam do kuchni jak struś pędziwiatr – z niesamowitą chęcią przyrządzenia gołąbków… to powinno mnie zdziwić najbardziej, bo (wstyd się przyznać) ja NIGDY nie robiłam gołąbków. I w ogóle, skąd ten pomysł...Następnie po półgodzinnym wiszeniu na telefonie ( oczywiście do mamy) dowiedziałam się co i jak… I tu trzeba było się puknąć w czółko…